Hack.Krk w końcu w .Net

Po frekwencji na poszczególnych eventach, wnioskować można, że wiele osób wie, iż Base organizuje od czasu do czasu hackatony. Jednak zdziwienie przyszło ze środowiska .Net, najpierw z powodu tego, że Base w ogóle .Netem się bawi, potem, że wpadliśmy na pomysł zorganizowania Hack.KRK specjalnie dla programistów tej platformy.

Base kojarzy się raczej z Railsami. Choć wiele osób dopuszcza myśl, że jako firma wyznająca zasadę post PC, zatrudnia programistów systemów Android, czy iOS, to .Net nie jest nasuwającą się na myśl technologią. Wydarzenie było więc dobrą okazją by uświadomić brać programistyczną, że takowych programistów również mamy i potrzebujemy. 24.01.2014 odbył się więc pierwszy Hack.Krk .Net, którego gwiazdą i przyciągaczem tłumów miał być Procent. Informacje o evencie pojawiły się dość późno, ale i tak zebrał się niemały tłumek ludzi chętnych o gry w statki.

Z chłopakami wymyśliliśmy właśnie taką formę challengu. Wymyśliliśmy to raczej nadużycie – byliśmy na piwie w tej sprawie i gdy ja akurat wróciłam z toalety, dowiedziałam się, o pomyśle Kuby. Podobno miał go już dawno, czekał jedynie na nasz odpowiedni stan upojenia by go jednogłośnie przepchnąć.

Zaczęły się więc prace – głównie w trakcie okresu świątecznego. Koncepcyjnie pomysł przeszedł od fazy pojedynku do końcowej wersji – losowej planszy z określonymi wcześniej ilością i rodzajami statków, którą to mieli rozpracowywać gracze. Punktów dostawało się więcej jeśli zatopione zostały wszystkie statki przy jak najmniejszej liczbie ruchów. Dodatkowo brana była statystyka z kolejnych prób, by zminimalizować szczęśliwe trafy algorytmów losowych.

Przyszedł piątek i do Krakowa, w siedzibie Base pojawiło się sporo .Netowców. I nie tylko, bo zadanie zastali w formie API restowego, więc niemal każda technologia się nadawała. Wprowadzeniem była Randka z Nancy Procenta, a po niej nastąpił fight. Wszystko odbywało się w luźnej atmosferze przy towarzystwie browarów i dobrego jedzonka. Większość obecnych pilnie kodowała, ale było jedna grupa… ehm… moja, siadła w kącie i … kłapała zamiast programować.

Ok. 21:30 ruszyły zaplanowane wcześniej lightning talks. Roman mówił o stateless code, ja o tym jak wszyscy powinniśmy być architektami i jak świetnie jest w tej materii w Base, a Natalia i Jan namawiali nas do uczestniczenia w hack4good. Każdemu wyszło nieco dłużej niż błyskawicznie, ale to chyba niczemu nie szkodziło. Zaraz po wystąpieniu dostałam zaproszenie na wygłoszenie wersji rozszerzonej na wroc.net.

Cieszę się, że namówiłam Adriana by przyszedł (choć przyznaję, że bardzo się nie opierał), gdyż inaczej całe podium należałoby do Base’owców. A tak przynajmniej srebro zgarnął ktoś z zewnątrz. Dwa pierwsze miejsca nagrodzone zostały czołgami, które miały wziąć udział w pojedynku, ale… Adrian zepsuł baterie do swojego Uśmiech Pozostało nam więc oficjalnie zakończyć wieczór.

Dla mnie zdarzenie to było okazją by zaprosić kilku znajomych do Krakowa i spędzić wspólnie weekend. Ponieważ uwielbiam mieszkać sama, bo jestem silna niezależną kobietą Uśmiech, na co dzień nie do końca trawię gości. Albo inaczej – śmiało mogę powiedzieć, że za nimi nie przepadam. Coś mnie jednak podkusiło i postanowiłam przełamać to w sobie, przynajmniej na ten jeden weekend. I nie było łatwo.

3 osoby w piątek i 4 w sobotę, to coś co można określić jako zupełne przeciwieństwo mojego dotychczasowego aspargera i aspołeczności. Ale dało się. Pomimo trudności, tego, że po mroźnej nocy nie zapaliło mi auto, że musiałam łózko dzielić z koleżanką i skazać dwóch gości na nocleg na podłodze. Zaliczyliśmy wspólnie Schindlera, hamburgery, wieczorne winko i towarzyszące temu dyskusje.

W niedzielę byłam bardzo zmęczona towarzystwem, ale również zadowolona, że udało mi się spędzić trochę czasu z ludźmi, których lubię. A Maciek suma summarum okazał się gwiazdą TV.