Oczywiście trochę (alb już nawet bardzo) późno, ale nie wcale…, piszę o Świątecznym spotkaniu 3 wrocławskich grup: Women in Technology, Wrocławska Grupa.Net, Polish SQL Server User Group. Świątecznym, bo bożonarodzeniowym, choć wiem, że za pasem wiosna i Wielkanoc
Aby uczestniczyć w imprezie, porzuciłam na 2 dni Kraków i podobno imprezę wszech czasów, co wywołało w moim wnętrzu istną falę wyrzutów sumienia. Jednak ostatecznie, głównie z uwagi na to, iż postanowiłam częściej wychodzić ze strefy komfortu, a dodatkowo wolę bardziej kameralne imprezy (hmm… chyba sprzeczność mała właśnie mi wyszła), 17 grudnia 2013 zawitałam we Wrocławiu.
Z dworca odebrała mnie Gosia, która zasłynęła już jako osoba mająca niebagatelny wpływ na moje życie. Komisyjnie postanowiłyśmy odpuścić sobie spotkanie Wroc.Net, które to mimo (albo z powodu) późniejszej imprezy, postanowiło się tego dnia organizować, i wybrałyśmy się na “papierocha, pogaduchy i strojenie głupich min” przy pysznych hamburgerach. Mniam Chwilę przed czasem, dotarłyśmy do Bohemy, gdzie miało się odbyć spotkanie. Na miejscu było już kilka osób, których w miarę upływu czasu, sukcesywnie przybywało.
Ogrom kameralności mnie nieco przeraził, bo choć mieściliśmy się przy dwóch stolikach, to nie wiem naprawdę w jaki sposób. Poznałam wiele nowych osób, ale nie jestem pewna czy ktokolwiek z tego tłumu pamięta mnie. Chociaż, z pewnością są takie osoby. W końcu efektem mojej bytności była iście wampirza sweet focia oraz kolejna okazja dla mojego wymądrzania się – tym razem na Wroc.Net w marcu. Poruszyliśmy wiele tematów, od C#, przez pracę w IT, rodzinne sprawy, przeczytane książki, po alkohol, którym się raczyliśmy.
Gościła mnie oczywiście Gosia, do której dotarłyśmy szczęśliwie i nie tak późno, gdyż następnego dnia czekał mnie powrót do Krakowa. Znów się nie wyspałam w nocy, dopiero następnego dnia, niedługo się przyzwyczaję. Bo podobno, co nas nie zabije, to nas wzmocni… chyba, że nas zabije
Dlaczego w ogóle wspominam o tym evencie? W sumie poza tym, że spotkanie skupiło ludzi z IT, impreza sama w sobie była mało techniczna. Piszę, bo uważam, że to fajna inicjatywa, okazja do poznania, co prawda ludzi z branży, za to od innej strony, tej bardziej ludzkiej. Choć jak wiadomo (i jak mówi mi kilkuletnie doświadczenie) ciężko wykrzewić z bandy informatyków tematy pracowe.
Nie wrzucam oczywiście żadnego innowacyjnego tematu, w Krakowie również mamy spotkania technologiczne, i imprezy. Jednak często robione są w formie ‘piwo po’ na zakończenie spotkań grupowych i jeśli nie ochrzczone zostaną mianem biby wszech czasów, niewiele osób rezerwuje sobie ten dodatkowy czas. A nawet jeśli, to chce go spędzić na omawianiu właśnie poruszanych tematów.
Piszę po to by namówić nas, programistów, administratorów, testerów i reszty, na wyjście na piwo i rozmowy u dupie Maryni. Na spotkania z ludźmi, a nie z ich pracowo/hobbistyczno/ITowymi wyzwaniami Nasz zawód jest super i wiem, że reszta świata powinna nam jedynie zazdrościć, jak fajnie jest móc robić to co się kocha tak mocno, że nawet przy piwie chce się ciągnąć temat, ale believe me reszta naszego życia może być równie ciekawa.